Archiwum miesięczne: czerwiec 2018

Płońsk i okolice [ok. 64 km]

Płońsk – miasto, które jako jedno z pięciu w Polsce (obok Warszawy, Wrocławia, Lublina i Oświęcimia) należy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Miast Orędowników Pokoju.
Nas jeszcze tu nie było, postanowiliśmy zatem nadrobić zaległości i rozpocząć kolejną wycieczkę właśnie tutaj. Nasz punkt startowy obraliśmy przy jeziorku Rutki.

Następnie skierowaliśmy się na rynek z mieszczącą się tu restauracją „Kaprys”. Działa ona w pierwszym murowanym budynku Płońska, pochodzącym z początków XVIII w. To tutaj mieszkał urodzony w Płońsku w 1885 r. Dawid Ben Gurion – pierwszy premier i jeden z założycieli państwa Izrael.

Na rynku stoi też pomnik Michała Archanioła – patrona miasta.

Rozglądając się dookoła, zostaliśmy zaczepieni przez tutejszego pana taksówkarza, który wręczył nam pamiątkową pocztówkę. Zaskoczyła nas ta niezwykła płońska gościnność 😊

Po wyjeździe z miasta okolica okazała się piękna – nasze oczy cieszyły wszechobecne polne kwiaty.

Przejechaliśmy przez rzeczkę Żurawiankę – dopływ Płonki.

W Kucicach przystanęliśmy na chwilę przy niezwykłym kościele św. Michała Archanioła. Jako, że na jego terenie trwały widoczne na zdjęciu prace – nie wchodziliśmy do środka.

Ten drewniany kościółek pochodzi z 1783 r. i dotrwał do naszych czasów w niezmienionej formie. Jest też jednym z najmniejszych kościołów na Mazowszu i jedynym zbudowanym na planie ośmioboku. Wewnątrz można oglądać dzieła z XVII w. (np. barokowy ołtarz, ambona, chrzcielnica) i XVIII w. (ołtarze boczne).

Podczas naszej wycieczki co jakiś czas docierał do nas intensywny zapach truskawek – na polach trwało ich zbieranie. Okolice Płońska słyną w ogóle z upraw owoców i warzyw. Co ciekawe, jest to jeden z największych na świecie rejonów uprawy malin.

Mijane po drodze zioła suszące się na kozłach.

W pewnym momencie, kiedy spokojnie sobie jechaliśmy, nagle naszą drogę przecięła rodzina kaczek piżmowych – tuż obok nas przeszła sobie mama ze swoim potomstwem, chowając się zaraz wśród zarośli. Udało nam się jeszcze chwycić za aparat i je uwiecznić na zdjęciu.

Chwilę potem naszym oczom ukazał się ojciec – pewny kroczył prosto w naszą stronę.

Trochę skonsternowani, postanowiliśmy spokojnie poczekać, nie wykonując gwałtowniejszych ruchów. Czekając (i oczywiście fotografując…) na zbliżającego się dumnie kaczora, nie znając jego zamiarów, do naszych uszu dotarł niesamowity szum wydobywający się z drzew obok. Domyśliliśmy się, że okoliczne lipy są oblegane przez chmarę pszczół… Przyroda jednak okazała się nam przyjazna: ojciec dołączył do swojej rodzinki i każdy udał się w swoją stronę.

Dalszą część trasy nadal umilały nam widoki kwiatów i zbóż.

W okolicy miejscowości Wierzbica Pańska, na rozlewisku rzeki Płonki, minęliśmy wciąż działający drewniano-murowany młyn wodny ( z początku XX w.).

Kierowaliśmy się na północ w stronę Baboszewa. Po drodze natknęliśmy się jeszcze na spacerujące po polach bociany.

Po dotarciu do Baboszewa zrobiliśmy sobie ostatni krótki przystanek przed powrotem do Płońska.
Jeden z tutejszym domów.

 

Trasa:

Pobieranie

Siedlce [ok. 76 km]

W Dzień Dziecka postanowiliśmy zrobić sobie prezent wybierając się do Siedlec na rowery.

Jako, że w mieście tym byliśmy pierwszy raz, zaczęliśmy od zwiedzania centrum.

Udaliśmy się zatem w stronę rynku. Na jednym z jego rogów, przy ul. Floriańskiej, minęliśmy zabytkową kamienicę z końca XIX w. z bogato zdobioną fasadą.

Na samym rynku króluje ratusz, nazywany przez mieszkańców „Jackiem”. Budynek powstał w latach 1763-66, a w jego skrzydłach mieściły się sklepy i kramy. Obecnie znajduje się tu siedziba Muzeum Regionalnego. Potoczna nazwa „Jacek” pochodzi od legendy o młodym kowalu obdarzonym nadludzką siłą. Chłopak pomógł ponoć kiedyś księżnej Aleksandrze Ogińskiej, kiedy jej kareta uległa wypadkowi, gubiąc jedno koło. Jacek bez problemu podniósł jedną ręką karetę, a drugą założył zreperowane koło. Zachwycona księżna zatrudniła kowala na swoim dworze.

Przed ratuszem stoi pomnik Tadeusza Kościuszki.

Z rynku pojechaliśmy w stronę siedleckiego pałacu.
Minęliśmy jeszcze zabytkowe stajnie z XIX w., w których obecnie mieści się Archiwum Państwowe.

Za stajniami można jeszcze obejrzeć klasycystyczny budynek teatru.

W końcu dotarliśmy do pałacu Czartoryskich i Ogińskich, pochodzącego z XVIII w. Otoczony parkiem, kojarzy się głównie z Księżną Aleksandrą Ogińską, która to przebudowała go w stylu klasycystycznym w latach 1779-81. Niestety w czasie wojny pałac spłonął. Po wojnie został jednak odbudowany.

Księżna obrała sobie tutejszy pałac za swoją rezydencję, a jako właścicielka miasta, nie szczędziła środków, by je przekształcać według swoich wizji. Wokół pałacu powstał np. tak zwany ogród sentymentalny z malowniczymi klombami, alejkami, laskami, oranżerią czy domkiem rybackim (ogród niestety nie dotrwał do naszych czasów). Dzisiaj ten teren funkcjonuje jako park miejski.

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy stawie pełnym ryb, gdzie dodatkową atrakcją była pływająca sobie rodzina kaczek – mama kaczka z maluchami.

Natomiast obok stawu, ku uciesze dzieci – całkiem niedawno stanął pomnik łosia.

Ciekawym miejscem w Siedlcach jest też stary cmentarz 1799 r. w okolicy ul. Wojskowej i Cmentarnej. W XIX w. odbywały się tu również prawosławne pochówki. Później cmentarz ulegał niestety degradacji, ale pod koniec XX w. zaczęto prace porządkowe.

Na niewielkim terenie zachowała się część nagrobków zarówno katolickich, jak i prawosławnych. Odnowiono także kaplicę. Wokół terenu powstały bloki mieszkalne…

Wyjeżdżając z Siedlec, posililiśmy się bardzo smacznymi lodami, następnie minęliśmy tutejsze więzienie i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Chwilę później dotarliśmy nad Zalew Muchawka na rzece o tej samej nazwie (powstał w latach 70. XX wieku do celów rekreacyjnych). Od strony ul. Plażowej, jak sama nazwa wskazuje – mamy plażę, ale jest tu też kąpielisko, pomost i wypożyczalnia sprzętu wodnego. Oprócz budek z napojami i lodami, można skorzystać ze stanowisk do grillowania. Dla rowerzystów wytyczono ścieżkę, a obok biegnie szlak rowerowy „Zielone Siedlce”.

Znad zalewu ruszyliśmy na zachód. Minęliśmy Rezerwat Przyrody „Stawy Broszkowskie”, które były niestety niewidoczne, bo całe zarośnięte od strony drogi.

W Chlewiskach zatrzymaliśmy się przy dworku “Reymontówka”, którego właścicielką była niegdyś wdowa po Władysławie Reymoncie, Aurelia. Funkcjonuje tu teraz Dom Pracy Twórczej.

Dalsza droga była bardzo przyjemna – trasę umilały widoki pól porośniętych makami i chabrami

czy lokalna zabudowa:

W miejscowości Skórzec zobaczyć można budynek dawnej karczmy, pochodzący jeszcze z XIX w.

Pod koniec naszej trasy trafiliśmy na dość osobliwy pomnik stojący w centrum wsi Wiśniew – czołg upamiętniający zasługi mieszkańców w walce z niemieckim okupantem.

Stąd czekała nas jeszcze droga powrotna do Siedlec.

 

Trasa:

Pobieranie