Archiwum miesięczne: lipiec 2014

Wizyta w Józefowie [ok. 62 km]

Dzisiejsza relacja wyjątkowo dotyczy krótkiej wyprawy, na którą wybrałam się samotnie. Wyruszyłam w kierunku Józefowa, tego leżącego na południowy wschód od Warszawy, w stronę Otwocka. Jako, że umówiłam się w tej sympatycznej miejscowości na obiad, miałam dość ograniczony czas na przystanki, a upał, który tego dnia zwalał z nóg, w połączeniu z silnym wiatrem (wiejącym oczywiście w twarz) nie ułatwiał jazdy.

Z wału prowadzącego wzdłuż Wisły, już po prawej stronie rzeki, kierowałam się na Trakt Lubelski. Przy okazji nie polecam skrótu ul. Cyklamenów, ponieważ bywa ona (a może i jest ciągle) nieprzejezdna, w związku z czym musiałam się wrócić do Wału Miedzeszyńskiego. Generalnie, aby odbić już w głąb, w osiedla, polecam ul. Strzygłowską, a następnie ul. Przewodową, prowadzącą do Mozaikowej.

Jazda po ulicach Wawra, Michalina i wreszcie Józefowa była już znacznie przyjemniejsza, ponieważ rosnące w tych okolicach rozłożyste sosny dawały sporo cienia.

Wygląd samego Józefowa w ostatnich latach mocno się zmienił. Niegdyś była to miejscowość o charakterze letniskowo-leczniczym. Przyjeżdżali tu kuracjusze i letnicy. Jako, że akurat i moja rodzina korzystała od lat z uroków tego letniska, bywałam tutaj od dziecka. Ostatnio miasto bardzo się rozrosło, wielu mieszkańców Warszawy przeniosło się tu na stałe. Niestety wiązało się to z wycinką wielkich fragmentów lasu.

Okolica pozostała jednak urokliwa i zielona. Znajdują się tu trzy rezerwaty przyrody: Świder, Wyspy Zawadowskie i Wyspy Świderskie. Dodatkowo, Józefów przylega do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.

Miasto upodobali sobie różni artyści, których można tu spotkać np. na zakupach w supermarkecie… Wśród znanych mieszkańców wymienia się m.in.: Grzegorza Markowskiego, Patrycję Markowską, Emiliana Kamińskiego, Roberta Gawlińskiego, Seweryna Krajewskiego, Urszulę czy, trochę z innej beczki, Janusza Korwina-Mikke. Mieszkał tu również Tadeusz Nalepa.

Po przyjeździe, dla ochłody, postanowiłam na początek wstąpić do lodziarni znajdującej się przy stacji (obok apteki). Mają tutaj chyba najlepsze lody na świecie :)

Nieopodal, przy urzędzie miasta stanął niedawno pomnik Łączniczki AK. Stanowi on hołd dla kobiet walczących w Armii Krajowej. Autorem rzeźby jest zresztą żołnierz AK, znany rzeźbiarz, Jan Bohdan Chmielewski (autor np. pomnika Janusza Korczaka w Warszawie).

Będąc w Józefowie bardzo łatwo natknąć się również na świdermajery, o których już wspominaliśmy przy okazji wycieczki po Aninie i okolicach.

Ten architektoniczny styl powstał na przełomie XIX i XX wieku, wzdłuż tzw. linii otwockiej (linii kolejowej biegnącej od Wawra do Śródborowa, m.in przez Józefów czy Otwock). W czasach swojej świetności istniało ponoć około 500 takich budynków.

Świdermajery to drewniane domy, dość bogato zdobione, ze spiczastymi zwieńczeniami dachów. Cechują się lekką konstrukcją (m.in. dzięki charakterystycznym werandom). W deskach mają powycinane geometryczne lub roślinne wzory. Ażurowe dekoracje przypominają momentami koronki. Wille te świetnie korespondują z otaczającymi je sosnami.

P1150237a

Określenie “świdermajer” nadał tym niezwykłym budynkom Konstanty Ildefons Gałczyński, dowcipnie łącząc nazwę przepływającej przez te tereny rzeki i słowa biedermeier – odnoszącego się do stylu urządzania mieszczańskich wnętrz.

Autorem architektury w stylu świdermajer jest malarz, ilustrator książek, grafik, a zarazem syn kapitana wojsk napoleońskich pochodzenia włoskiego – Michał Elwiro Andriolli. W roku 1886 r. zamieszkał właśnie nad Świdrem. Andriolli tworzył swoje projekty łącząc elementy architektury mazowieckiej, rosyjskich daczy i schronisk alpejskich.

P1150238a

Świdermajery stanowią fenomen – niesamowite, że dzięki jednej osobie, pomysłodawcy w postaci Andriolliego, ukształtował się tak charakterystyczny krajobraz tych okolic. Świdermajer występuje tylko tu, w tej części Mazowsza, dodając mu bajkowego charakteru. Niestety domy te są zagrożone – bardzo często pozostają zaniedbane i niszczeją. Ze względu na to, że wiele z nich ma status zabytków, zdarza się dość często, że są podpalane, aby w ich miejsce postawić nową willę mniejszym kosztem.

Na szczęście pojawiają się różne chroniące je (głównie oddolne) inicjatywy, rośnie też ogólne zainteresowanie świdermajerami. Co więcej, niektóre nowo stawiane domy czerpią inspirację z tego stylu. Zdarza się ostatnio, że niektóre stare budynki udaje się odnowić, organizowane są również wystawy fotografii czy festiwale (np. otwarte ogrody) popularyzujące temat.

Niestety tym razem nie udało mi się zrobić zbyt wielu ciekawych zdjęć. Aura ewidentnie nie sprzyjała – słońce strasznie silnie świeciło, a ja dodatkowo byłam ograniczona czasowo (w końcu musiałam zdążyć na umówione spotkanie, które połączone było z obiadem). Planujemy jednak wybrać się w niedalekiej przyszłości na wycieczkę śladami świdermajerów, tworząc jednocześnie fotorelację z takiej wyprawy.

Na terenie Józefowa i okolic, trafić można również na inną ciekawostkę – bunkry pozostałe z czasów wojny z 1920 r. Były one również wykorzystywane podczas II wojny światowej. Tutaj bunkier na ul. Ejsmonda:

Przed wspomnianym obiadem, udało mi się skoczyć jeszcze nad Świder, jak widać na zdjęciu, plaża była dość intensywnie okupowana. Chłodna woda kusiła, ale udało mi się jej oprzeć i dojechać wreszcie w umówione miejsce.

Powrót z Józefowa okazał się znacznie łatwiejszy i przyjemniejszy. Jechałam z wiatrem, a upał znacznie zelżał. Jak się okazało, przejechałam tę trasę trzy razy szybciej niż rano!

 


Trasa:

Pobieranie

 

Lądowanie w Garwolinie [ok. 55 km]

Na dworze panował okropny upał, ale mimo to postanowiliśmy wybrać się na rowery. Ze stacji Gocławek wyruszyliśmy pociągiem na południe i w ten sposób wylądowaliśmy w Garwolinie.

Przejechaliśmy przez park 550-lecia nad rzeką Wilgą.

Główną garwolińską atrakcją był dla nas dworzec PKS znany m.in. z “Lądowania w Garwolinie” Joanny Chmielewskiej.

Lejący się z nieba żar sprawił, że mieliśmy ochotę zostać już do końca dnia w cieniu drzew, zajadając się pysznymi lodami. Zrezygnowaliśmy z naszych początkowych planów przekroczenia granic Mazowsza i udania się do Stoczka Łukowskiego. Zamiast tego wybraliśmy krótszą i łatwiejszą drogę na północ do Celestynowa.

Kościół w Garwolinie, zbudowany na przełomie XIX i XX w.Przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Staszica stanął niedawno pomnik Księcia Mazowieckiego Janusza I Starszego (1346-1429). Wiele miast Mazowsza zawdzięcza mu rozwój. W przypadku Garwolina książę nadał mu prawa miejskie w 1423 r. Książe uważany był za człowieka mądrego, odważnego (m.in. walczył u boku Jagiełły pod Grunwaldem) i rozsądnego.

Jak widać poniżej, pomnik ten, składający się z kilku elementów ma dodatkowo dość interesujące tło …

Druga część pomnika – dzieci pochylone nad książką do historii.

Jeden z mijanych przez nas po drodze domów – we wsi Jagodne.

Naszym drugim przystankiem była miejscowość o wdzięcznej nazwie Trąbki. Mieści się tutaj huta szkła “Czechy”, pochodząca jeszcze z I połowy XIX w. W jej sąsiedztwie, dla pracowników zbudowano dodatkowo osiedle, szkołę, lecznicę, bibliotekę, piekarnię czy nawet salę do tańczenia.

Niegdyś wyrabiano tu szkło artystyczne znane w całej Europie (na Wystawie Światowej w 1867 r. huta otrzymała nagrodę za “wzorowe urządzenie stanu robotników”), posiadała również honorowy tytuł dostawcy dworu carskiego. Obecnie huta produkuje szkło na potrzeby spożywcze i kosmetyczne.

Jadąc na Parysów minęliśmy m.in. wiatrak “koźlak” z końca XIX w.

oraz ptaki przesiadujące na polach.Jechało się dosyć ciężko, zważywszy, że nasze rowery dosłownie zdzierały asfalt z drogi…Parysów – rożowy kościół.

Trasa prowadziła nas dalej przez wiejskie krajobrazy – poniżej chata w Wólce Dłużewskiej.

W sąsiedniej Radachówce obejrzeć można drewnianą kaplicę (filia Kościoła św. Trójcy w Kołbieli).


W końcu udało nam się dotrzeć do Celestynowa, gdzie skierowaliśmy się od razu na obiad (oczywiście pizzę), po którym czekała nas jeszcze podróż pociągiem do domu.

 

Trasa:

Pobieranie