Archiwum miesięczne: czerwiec 2014

Zabrodzie [ok. 75 km]

Dzisiaj postanowiliśmy zaliczyć gminę Zabrodzie – pociągiem dojechaliśmy do Tłuszcza. Stąd skierowaliśmy się na północ przez Wólkę Kozłowską i Dębinki, a następnie skręciliśmy na Adelin.

W Adelinie niegdyś było zwyczajem, że na każdym polu miał rosnąć jeden dąb szypułkowy. Do dziś przetrwało sześć największych.

Podczas jednego z krótkich przystanków w lesie przyglądała nam się wiewiórka.

Przejeżdżając przez Mostówkę wpadła nam w oko taka oto drewniana figurka.

Mostówka, należąca do gminy Zabrodzie, leży już dość blisko Wyszkowa. Samo Zabrodzie jest bardzo ciekawym miejscem, między innymi ze względu na fakt, że znajdują się tu wrzosowiska. Najlepiej zatem jest wybrać się w te okolice na początku września, kiedy wrzosy są w rozkwicie. My, o tej porze roku, niestety nie mieliśmy szansy napawać się ich pięknym widokiem.

Wrzosowiska, ciągnące się ponoć na obszarze powyżej 400 hektarów, porastają wydmy lucynowsko-mostowskie, które to zostały wpisane do obszaru Natura 2000 sześć lat temu. My dotarliśmy tym razem jedynie do ich fragmentu. Planujemy już jednak zawitać w te strony jeszcze raz – zdamy Wam wtedy relację z naszych wrażeń.

Oprócz wrzosów rośnie tutaj także inna rzadka roślinność, m.in. ściśle chronione storczyki czy wielkie skupisko mącznicy lekarskiej.

Wydmy nazywane są Białymi Górami.

Gmina Zabrodzie związana jest też z wielkimi Polakami – Cyprianem Kamilem Norwidem, Kardynałem Wyszyńskim czy Janem Pawłem II.

Pierwszy z nich urodził się w dworku w Głuchach. Właścicielami tej posiadłości byli później Andrzej Wajda z żoną Beatą Tyszkiewicz. Z kolei w miejscowości Gaj, znajduje się klasztor Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego, w którym to wakacje spędzał Kardynał Stefan Wyszyński. Co więcej, co roku odwiedzał go tam Karol Wojtyła, wtedy jeszcze jako metropolita krakowski. Siostry pozostawiły ich pokoje w takim samym stanie, jak przed latami. Można je zwiedzać podczas dni otwartych lub umawiając się wcześniej na wizytę.

My miejsca te ominęliśmy, ale mamy zamiar je odwiedzić przy okazji następnej wycieczki na Zabrodzie.

Jednym z najokazalszych budynków z zewnątrz jest z kolei pałac z XIX w. w Niegowie, w którym mieści się główna siedziba sióstr. Otacza go okazały park, w którym rosną ponad 300-letnie dęby.

Jadąc dalej w kierunku zachodnim, trafiliśmy na urokliwe rozlewisko Fiszora.

Rzeka Fiszor zajęła dawne koryto Bugu. Otaczają ją łąki, pastwiska i tereny bagienne, które stanowią wspaniałe środowisko dla różnego rodzaju ptactwa wodnego i bobrów.

Jadąc dalej, minęliśmy też Ślężany, w których mieści się pałac jeszcze z XVI w. Znajduje się on jednak w rękach prywatnych i niestety z tego powodu nie mogliśmy obejrzeć go z bliska. Niedawno został odrestaurowany przez jeden z banków. Pałac stojący na skarpie Bugu otacza podobno piękny park.

Kiedy jechaliśmy przed nadbużańskie łąki zaczęło robić się ciemno, w oddali zaczęły być słyszalne grzmoty…

Tego się nie spodziewaliśmy… Na szczęście udało nam się dotrzeć do Kuligowa i znajdującego się tu skansenu.

Burza, a w zasadzie nawałnica nadeszła momentalnie. Skansen nie dość, że nas uratował przed kompletnym przemoknięciem, to jeszcze trafiliśmy na pokaz rysunku z serii “Melodia węgla i papieru”, połączonego z interesującym wykładem o kapliczkach i architekturze mazowieckiej wsi.

W samym skansenie zgromadzone są m.in. eksponaty z dawnej wsi nadbużańskiej czy ziemiańskich dworków. Znaleźć tu można chaty kryte strzechą, stodoły, spichlerze, drewniane dworki czy kuźnię.  Skansen otwarty jest w godzinach 11-18.

Ruszając w drogę powrotną rzuciliśmy jeszcze okiem na Bug.

Przejeżdżając przez Radzymin wstąpiliśmy na pizzę. Teraz pozostał nam już tylko sprint na pociąg w Wołominie. Trafiliśmy jednak na remont mostu i objazd, dzięki czemu musieliśmy nadłożyć kilka kilometrów. Mimo to daliśmy radę – dotarliśmy na miejsce nawet 5 minut przed odjazdem pociągu :)

 

 

Trasa:

Pobieranie

 

 

 

Pilawa – Garwolin, ale przez Wilgę [ok. 85 km]

Z okazji wolnego dnia (Boże Ciało) wybraliśmy się na wycieczkę. Postanowiliśmy wystartować z Pilawy, wcześniej dojeżdżając tam pociągiem.

Kierowaliśmy się w stronę Wilgi. Po drodze minęliśmy m.in. dworek myśliwski rodziny Potockich w Łucznicy. Mieści się w nim centrum kultury, gdzie prowadzone są kursy rękodzieła artystycznego.

Trasa, którą sobie wyznaczyliśmy okazała się być bardzo malownicza. Początkowo, jadąc przez las, musieliśmy jednak przedrzeć się przez spore ilości piachu.

W lesie trafiliśmy na wojenny pomnik upamiętniający wydarzenia II wojny światowej.

Jechaliśmy dalej…

W Wildze zatrzymaliśmy się na obiad. Po posiłku, nie zwlekając, ruszyliśmy w dalszą drogę. Wzdłuż kanałku, nad którym pasły się kozy, dojechaliśmy do Wisły.

Nadwiślański krajobraz:

Tuż pod Wilgą trafiliśmy też na skwer, na którym znajduje się Pomnik Saperów oraz różnego rodzaju działa. Podczas II wojny światowej Armia Czerwona przeprawiła się w tym miejscu przez Wisłę, wypierając wojska niemieckie. Polscy saperzy wybudowali tutaj w jeden dzień most pozwalający przekroczyć Wisłę.

Jadąc wzdłuż Wisły dotarliśmy aż do Tarnowa (sic!)

Wieś Tarnów na Mazowszu zasłynęła ostatnio z niezwykłego miejsca, a mianowicie z postawionej tu cztery lata temu kaplicy. Jest ona wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, jej architektura, co w Polsce zdarza się bardzo rzadko w przypadku budowli sakralnych, jest nadzwyczaj skromna, a wręcz ascetyczna. Kaplica zbudowana jest z drewna, gontu i szkła, ma 12 metrów wysokości i 9 długości. Wewnątrz znajdują się proste meble z jasnego drzewa. Jej kształt przypomina odwróconą łódź rybacką.

Budynek znajduje się tuż nad brzegiem Wisły, a poprzez tylną przeszkloną ścianę, roztacza się piękny widok na rzekę, stanowiący naturalne tło dla drewnianego ołtarza. Takie rozwiązanie sprzyja poczuciu bliskiego kontaktu z naturą. Kaplica zresztą wpisuje się świetnie w otaczający ją krajobraz – nawiązuje do wiejskiej. tradycyjnej architektury, podkreśla jednocześnie atuty otoczenia.

Kiedyś istniał w tym miejscu drewniany kościół, jednak w wyniku zmiany biegu rzeki uległ on zniszczeniu. Obecna kaplica powstała w 2010 r. W jej budowę zaangażowana była lokalna społeczność, przez co stała się jeszcze bardziej przyjazna mieszkańcom.

Minimalistyczna kaplica autorstwa pracowni Beton została także zauważona w Europie – nominowano ją do nagrody im. Miesa van der Rohe (po raz pierwszy udało się to projektowi z Polski). Również miesięcznik „National Geographic Traveler” umieścił ją w plebiscycie na 7 cudów Polski.

Po powrocie do Garwolina pojechaliśmy szybko na stację. Zrobiło się niestety już dość późno. Pociągiem dotarliśmy do Gocławia i stamtąd znowu rowerem na nasz Ursynów.

 

Trasa:

Pobieranie

 

Okolice Grodziska Mazowieckiego [ok. 40 km]

Dzisiaj wystartowaliśmy z Grodziska Mazowieckiego. Zaczęliśmy od strony północnej miasta, gdzie znajduje się park im. Skarbków. Kiedy przejeżdżaliśmy tędy 2 lata temu  był on akurat rewitalizowany. Dziś, z okazji obchodów 25 rocznicy wyborów ’89, odbyć się miały tutaj koncerty i inne atrakcje.

Podczas wycieczki mieliśmy w planach wykorzystać trasę z atlasu rowerowego.

“Skręcamy w bardzo wąską, zarośniętą krzewami, pokrzywami i małymi drzewkami ścieżkę. Trzeba ją pokonać, choć jest w większej części nieprzejezdna.”

“Po prawej stronie szuwary i bagniska. Wydają się bardzo atrakcyjne do momentu, w którym szlak skręca w prawo, w ścieżkę wytyczoną wąską groblą właśnie przez nie.”

“Trzeba zejść z roweru i przedrzeć się podmokłą dróżką zarośniętą wysokimi trzcinami, pokrzywami i splatającym wszystko chmielem. Nie należy zapominać, że chodzenie po bagnie wciąga.”*

Pomimo tak “zachęcająco” brzmiących opisów, postanowiliśmy jednak spróbować przejechać wytyczoną trasą.

Już na początku okazało się, że odcinek opisywany jako jeden z tych wygodniejszych był prawie nieprzejezdny. Musieliśmy przedzierać się przez krzaki i inne zarośla, gdzie po jakiejkolwiek ścieżce praktycznie nie było śladu…

Miejscami robiło się bardzo mokro i zastanawialiśmy się czy już tutaj trafiliśmy na jakieś bagno… Trud miał nam wynagrodzić widok “pięknego miniaturowego zakola rzeczki, widzianego jakby z lotu ptaka”*. Jednak jak widać na poniższym zdjęciu, nie był on chyba aż tak zachwycający…

Uff, po wyjechaniu z zarośli miny nam się już znacznie poprawiły.

Postanowiliśmy czym prędzej zrezygnować z pomysłu poruszania się wzdłuż szlaku z atlasu i pojechać po prostu “na żywioł”, wybierając raczej wygodne drogi…

Dalsza część wycieczki przebiegała bez większych atrakcji i niespodzianek – pachniał jaśmin, szumiał las, nad polami krążyły bociany i jastrzębie. Wzdłuż szosy rosły piękne maki.

Przejeżdżając przez Żelechów, odwiedziliśmy tutejszy cmentarz, gdzie pochowany jest malarz, Józef Chełmoński.

Kiedy wróciliśmy do Grodziska, udaliśmy się na tradycyjną polską pizzę.

 

Trasa:

Pobieranie

 

* Zwolińska U., Sawka P., Kędracki M., Na rowerze. Okolice Warszawy część zachodnia, 2003, Pascal