Archiwum miesięczne: kwiecień 2012

Wille Konstancina [ok. 38 km]

Na pierwszą wycieczkę w sezonie 2012 wybraliśmy się do Konstancina. W celu dogłębnego zwiedzania tej podwarszawskiej miejscowości zabraliśmy ze sobą „Spacerownik” wydany przez Gazetę Wyborczą.*

Z Ursynowa skierowaliśmy się do Powsina, gdzie ku naszej uciesze odbywały się treningowe zawody agility Dog Campus.  Agility to taka dyscyplina sportowa dla psów, w której muszą one pokonywać jak najszybciej przeszkody prowadzone przez przewodnika wydającego komendy. Do rywalizacji startowało mnóstwo psiaków przeróżnej maści, wszystkie świetnie sobie radziły :)

Po spędzeniu chwili w towarzystwie zdolnych piesków, udaliśmy się do Konstancina.

Pogoda nam dopisywała, wiosna dawała o sobie znać:
Momentami było nam nawet za gorąco, przez co zmuszeni byliśmy zatrzymać się na lody;)
A te zjedliśmy w Starej Papierni, czyli jednym z najładniejszych centrów handlowych Warszawy i okolic. Powstało ono niedawno w budynkach fabrycznych zapadających już w ruinę. Część budynków pochodzi nawet z 1837 r.!

Jednorodzinne domy i wille budowano w Konstancinie według wyznaczonych zasad – na działce, której nie można było dzielić, wolno było postawić jeden (maksymalnie dwupiętrowy) dom, o czterech fasadach. Wytyczne te zostały wyznaczone przez Towarzystwo Akcyjne Ulepszonych Miejscowości Letniczych.

Miejscowość powstała jako uzdrowisko (jedyne w województwie mazowieckim!), z myślą o bogatszych mieszkańcach Warszawy – jej elitach.
Konstancin-Jeziorna przetrwał wojnę bez uszkodzeń (podobno spadła na niego tylko jedna bomba, nie trafiając w żaden dom). Jednak zniszczenie przyniósł powojenny kwaterunek. Do dziś oglądać możemy wiele starych i pięknych, ale niestety zdewastowanych willi. Polecamy taki nieco nostalgiczny spacer śladami tych zapomnianych budynków.

Jedna z pierwszych willi, które znalazły się na naszej trasie to „Quo Vadis” na ul. Sobieskiego 9. Od razu rzucają się w oczy ogromne ozdobne werandy, nie spotykane w okolicznych domach. Powstały one z myślą o rzymskich budowlach takich jak Łuk Triumfalny, które zainspirowały autorów projektu. Ponadto do Rzymu nawiązuje sama nazwa zaczerpnięta z tytułu powieści Sienkiewicza. Budynek powstał ponoć dla jednego ze współzałożycieli Konstancina, Władysława Czosnowskiego.

Podobnie jak poprzedni, również i willę „Gryf” pod numerem 13 postawiła firma Czosnowskich. Architekt, Bronisław Czosnowski, inspirowany elementami charakterystycznymi dla Saksonii, w której studiował, zaprojektował willę w wyjątkowym stylu.

Willa „Leonówka” z 1902 r. na ul. Mickiewicza 1, z pięknymi dekoracyjnymi balkonami, stanowi niestety przygnębiający widok. Aż trudno uwierzyć, że ta urokliwa willa w stylu szwajcarskim została odrestaurowana przez władze Konstancina niewiele ponad 10 lat temu! Nazwa pochodzi od imienia pierwszej właścicielki – pani Leonii Rudzkiej, która prowadziła znaną pensję dla dziewcząt i latem przyjeżdżała tutaj z nimi.

Naprzeciwko cukierni Buchmana – jednej z najbardziej znanych w Konstancinie, na ul. Piłsudskiego znajduje się willa „Venus”, również w jej przypadku zastosowano elementy dekoracyjne w stylu szwajcarskim.

Drewniany dom na ul. Matejki 12 był zamieszkiwany niegdyś przez rodzinę Kornackich, wśród których znajdziemy zasłużonych lotników – pan Wacław Kornacki był pilotem służącym w Dywizjonie 303, a dwaj jego szwagrowie, Zygmunt i Józef Lewoniewscy, pionierzy światowego lotnictwa, odbyli pierwszy lot z Sewastopola na Florydę, czy ratowali uwięziony w lodzie statek „Czeluskin”. Obaj niestety zginęli latając, jeszcze przed I wojną światową. Później dom należał do rodzin artystów – poety Mieczysława Jastruna, urodził się tu też aktor Karol Strasburger.

Budynek obok to “Pensjonat Biruta”, zbudowany przez firmę Czosnowskiego, który był eleganckim hotelem, prowadzonym przez komisarza uzdrowiska.

Niepozorna willa „Świt” należała do Stefana Żeromskiego – znajduje się ona na ulicy imienia pisarza, pod numerem 4. Dom jest z zewnątrz mało ciekawy, obecnie dodatkowo w remoncie. Wnętrza ponoć zachowano od czasów pisarza bez zmian. Aż do śmierci w 2001 r. mieszkała tu córka Żeromskiego, Monika, która była pisarką oraz malarką.

Na ul. Sienkiewicza 9 nasz wzrok przyciąga gotycka wieża budynku zaprojektowanego w stylu wiejskiej willi włoskiej. Jest to willa o nazwie “Moja”.

Jak piszą o „Natemi” na ul. Sienkiewicza 7 autorzy „Spacerownika”: „Architektura willi to zaklęte w kamień marzenie o Lazurowym Wybrzeżu, plaży w Nicei, kasynie w Monte Carlo i kulturze Francji epoki cesarstwa Napoleona III.” Budynek rzeczywiście pozwala się rozmarzyć i przywodzi na myśl śródziemnomorskie miejscowości.

Fasada ozdobiona jest malowidłami aniołków oraz puttami. W czasie I wojny światowej mieszkał tu malarz Franciszek Eismond wraz z synami Stanisławem – malarzem i Julianem – poetą.

Na ul. Piotra Skargi 18 stoi willa znana wielu Polakom z serialu „Pensjonat pod Różą”. Kiedyś należała do żony Jana Wedla, którą to słynny potentat słodyczy podarował swojej wybrance w prezencie.

Niemieszczący się w kadrze neogotycki Kościół Wniebowzięcia NMP uznawany jest za jedną z najpiękniejszych świątyń w tym stylu w okolicach Warszawy. Pochodzi z początku XX w., choć sprawia wrażenie o wiele starszego. Zastosowano tu bowiem zabieg „postarzania” – cegła została ukształtowana tak, by przypominała prymitywną cegłę gotycką uformowaną ręcznie. Do ciekawostek należy fakt, iż w pobliżu znajduje się dom należący do Lwa Rywina …

Kolejna willa w stylu szwajcarskim na naszej trasie to „Rusałka” na Batorego 17. Posiada charakterystycznie powycinane w drewnie werandy i balkony.

Okazały budynek na ul. Batorego 33 to willa „Wanda”. Elewację zdobią łabędzie, od których swą nazwę wziął rozgrywany tutaj turniej tenisowy „Konstancin Open Pod Łabędziami”.

Powstał on z inicjatywy właściciela, Tomasza Kokczyńskiego. Ze zwycięzcą mecz rozgrywał sam Wojciech Fibak. Jednym z gości Konstancin Open był Jan Kulczyk, któremu rezydencja tak się spodobała, że postanowił ją kupić dla swojej córki

Po obejrzeniu wielu zabytkowych budynków, przyszła kolej na część współczesną – w tym celu pojechaliśmy na ul. Żołkiewskiego, gdzie wybudowana została niedawno ogromna willa autorstwa znanej pracowni JEMS Architekci. Niestety nie można było całkowicie jej zobaczyć, ponieważ zasłonięta została przez – jakże popularny współcześnie element – ogromny płot.

Opis ul. Uzdrowiskowej w Spacerowniku obiecywał wiele: „Drugiej takiej ulicy nie znajdziemy w całej aglomeracji warszawskiej – współcześnie powstają przy niej najwspanialsze podwarszawskie rezydencje w stylu późnego modernizmu. Zachowały się przy niej też zabytki z lat 30.” Bardzo się jednak zawiedliśmy kiedy z wyobrażeniem ekskluzywnej ulicy w głowie próbowaliśmy odnaleźć obiecane budynki. Domów nie ma tu zbyt wielu, a i te ledwo widać zza płotów. Najbardziej interesujący (i najlepiej widoczny) to budynek autorstwa Stefana Kuryłowicza – zielonkawo-niebieskawo-szara elewacja sprawia chłodne wrażenie, ale przeszklone ściany nadają mu lekkości. Cały dobrze wpisuje się w otoczenie. Niestety nie zrobiliśmy mu zdjęcia, ponieważ odstraszył nas pan ochroniarz w połączeniu z panem stojącym przed ogrodzeniem…

Z kolei z domu opisywanego przez Jerzego S. Majewskiego -„Prawdziwą zabawą w modernizm jest duży pensjonat wzniesiony na końcu ulicy, przy Granicznej. Zaskakuje nie tyle rozmiarami, co świetną jakością użytego materiału, np. kamieniem i podjazdem godnym 50-piętrowego hotelu w Las Vegas.” – zobaczyliśmy tylko wielki mur i odrobinę wystającej powyżej konstrukcji przypominającej nieco więzienie, dodatkowo pilnie strzeżonej przez kamery. Chyba będziemy zmuszeni wybrać się do Konstancina ponownie w poszukiwaniu perełek współczesnej architektury…

Wracając, zahaczyliśmy jeszcze o tężnie solankowe, które zostały założone po tym, jak odkryto w 1965 r. w Konstancinie złoża leczniczej solanki. Obiekt powstał w latach 80. Pobyt w tężni polecany jest dla zdrowia układu odpornościowego, nerwowego oraz gruczołów dokrewnych. Osoby o nadciśnieniu tętniczym, nerwicy czy zapaleniach układu oddechowego znajdą w konstancińskich tężniach ulgę. Wstęp polecany jest ponadto mieszkańcom wielkich miast oraz palaczom. Jednak nie powinny z nich korzystać osoby z nowotworem, po przebytym niedawno zawale, o niewydolności naczyń wieńcowych oraz osoby z podwyższoną temperaturą.

Naprzeciwko tężni, znajdowała się niegdyś stacja kolejki wąskotorowej, dojeżdżającej tutaj jeszcze po wojnie z Placu Unii Lubelskiej. Drewniany budynek, porośnięty winem był ponoć urokliwym miejscem – niestety łącznie z kolejką, nie dotrwał dzisiejszych czasów…

Wracając, przejechaliśmy przez zatłoczony Las Kabacki, a następnie postanowiliśmy tradycyjnie zatrzymać się na pizzę;)

Trasa: 

Pobieranie

* Majewski J.S., Bartoszewski D., Urzykowski T., Spacerownik Warszawski, 2007, Biblioteka Gazety Wyborczej