Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy na Ursynowie. Następnie udaliśmy się na północ – ulicą Wołoską na Pola Mokotowskie. Zrobiliśmy tam kilka zdjęć pomnikom:
Pierwszy z nich, to Pomnik Lotników Polskich poległych w II wojnie światowej, autorstwa Marka Rogera Dziewulskiego oraz jego ojca, Tadeusza Dziewulskiego, który był pilotem 315 Dywizjonu Dęblińskiego.
Przez wielu uznawany jest za jeden z najlepszych pomników powstałych w Warszawie w ciągu ostatnich lat. Trzy smugi przypominać mają linie pozostawiane na niebie przez samoloty. Na murze wypisano nazwiska poległych lotników. Pomnik ma również trafioną lokalizację – na Polu Mokotowskim istniało bowiem pierwsze w Warszawie lotnisko, które upamiętnia następny pomnik:
Na tablicy znajduje się napis: “Tu na Polu Mokotowskim w latach 1910-1939 istniało pierwsze w Warszawie lotnisko, na którym w 1910 r. powstało towarzystwo “Awiata” i odbyły się pierwsze w Polsce wzloty aeroplanów (…)”
Następnie odwiedziliśmy pomnik Szczęśliwego Psa, autorstwa Bogny Czechowskiej (pozował Golden Retriever o imieniu Lokat, który pełnił w tym czasie rolę terapeuty w Fundacji “Przyjaciel”):
Odsłonięty został w 2004 r. z okazji obchodów Światowego Dnia Zwierząt. Warto wiedzieć, że w Warszawie istnieją nie tylko pomniki o tematyce wojennej…
Ostatni pomnik, to rzadko spotykana już dziś w Warszawie pamiątka z minionych czasów – Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich:
Zaprojektowany przez Bohdana Lacherta i Władysława Niemirskiego. Na zdjęciu 21-metrowy obelisk, a po jego obu stronach znajdują się monumentalne rzeźby żołnierzy Armii Czerwonej. Cmentarz skrywa prochy 21 668 żołnierzy radzieckich. Na obelisku znajduje się napis: “Ku wiecznej chwale bohaterskich żołnierzy niezwyciężonej Armii radzieckiej, poległych w bojach z hitlerowskim najeźdźcą o wyzwolenie Polski i naszej stolicy Warszawy”.
Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Mijając Park Szczęśliwicki z jego wspaniałym stokiem narciarskim i torem saneczkowym:
dotarliśmy do Alej Jerozolimskich, którymi dojechaliśmy do strasznego skrzyżowania z ul. Łopuszańską. Remont tego skrzyżowania sprawił, że było ono dla nas niemal nie do pokonania, ale jakoś się udało i tuż za nim skręciliśmy w ul. Jutrzenki, którą już spokojnie przejechaliśmy przez Salomeę do Opaczy Wielkiej. Tam skręciliśmy we właściwie nie uczęszczaną (przynajmniej w weekend) drogę.
Ta dosyć piaszczysta droga doprowadziła nas do Opaczy Małej, skąd było już blisko do Raszyna i stawów. Widok na Staw Puchalski i jego okolice:
Zanim trafiliśmy do drugiej części stawów zwiedziliśmy okolicę.
Urokliwe pole rzepaku koło Puchał:
Natrafiliśmy też na Łuk Unii Europejskiej w Michałowicach:
Przez pewien czas towarzyszył nam bocian:
A to już ścieżka przez sam środek Stawów Raszyńskich:
Jesiony Alei Hrabskiej:
oraz widok na Staw Falencki:
Przez Falenty i Łazy dojechaliśmy do Dawidów, gdzie tuż za torami skręciliśmy w polną drogę:
nad którą lądowały samoloty:
a po bokach rosło pełno kwiatków (wrotycz):
I trasa: